niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 11 - Miłość jest skomplikowana…




                                  ~ JR ~

2 tygodnie bezradnego czekania na pobudkę Kat. Zawalone koncerty, fanmeetingi, wywiady, sesje. Menager ma nas dość. Grozi nam zerwanie kontraktu. Jako lider musiałem się spiąć i uświadomić chłopaków o zaistniałej sytuacji jaka panuje w wytwórni. Nic nie mówili, tylko patrzyli się na bladą twarz dziewczyny. W końcu ktoś przerwał ciszę panującą między naszym zespołem.
- Powinniście wziąć się do pracy. Nie możecie tak bezczynnie siedzieć nad jej łóżkiem, bo to nic nie da. Musicie przestać się obwiniać i zacząć ponownie śpiewać i tańczyć. Ona by tego chciała… - powiedziała ciocia rannej dziewczyny. Wszyscy byliśmy zdumieni jej jakże trafną i prawdziwą przemową. Niestety, chociaż chcieliśmy być jak najbliżej dziewczyny, to nasza praca na to nie pozwalała. Tak więc, opuściliśmy szpital i powędrowaliśmy do wytwórni, aby omówić grafik na najbliższe dni.  Na nasze zrzędne i nostalgiczne miny trudno było wmalować chociażby cień fałszywego uśmiechu do fanów. Wiemy, że zawiedliśmy naszą publiczność, nasze L.O.V.E ( ich oficjalny fanklub ), wszystkich, lecz chociaż nie wiem jak bardzo staraliśmy się na próbach, to i tak cała dotychczasowa praca szła w zapomnienie, a w zamian za nią pojawiało się zwątpienie, dezorganizacja, strach.? Wmawialiśmy sobie, że z czasem wszystko co złe, minie. Zły stan Kat, hejterzy, smutek, a w zamian będzie tak jak wcześniej…, ale… kogo ja chcę oszukać…?

                                                ~ MinHyun ~

Ostatnio zdałem sobie sprawę, że całe życie śpiewałem o miłości, tak naprawdę jej nie znając. Kiedy wydobywałem z siebie dźwięki prezentując tym samym mój głos, chciałem aby dotarł on do tej jedynej, ale teraz nie mogę zaśpiewać pojedynczych, prostych dźwięków. Przez ostatnie kilka dni musiałem śpiewać z playbacku, czego szczerze nienawidzę. Zawsze potępiałem takich artystów, aż w końcu sam się nim stałem. Dlaczego.? Może Kat naprawdę jest dla mnie kimś ważnym? Może to ta jedyna, do której miały dotrzeć słowa, tych wszystkich miłosnych piosenek? Może ja ją… kocham? Czyżby to właśnie była miłość? Zamartwianie się cały czas o jedną osobę, bezsenne noce, chęć dodania jej sił z każdym dniem i widok uśmiechu na jej twarzy? Możliwe… Sam nie wiem jak mogłem dojść do takiego uczucia w tak krótkim czasie, lecz naprawdę mi na niej zależy. Oddałbym wszystko, aby znów mogła wstać i pobawić się kosmykami swoich blond włosów, które teraz przypominają ombree. Z góry ciemne pasma przekształcają się w jasny platynowy odcień. Myślałem, że to jej naturalny kolor. Czy to nie śmieszne, że zakochałem się w osobie, o której praktycznie nic nie wiem? Możliwe, ale jakoś nie specjalnie mnie to obchodzi…

                                                   ~ Ren ~

Ciągłe próby trwały w nieskończoność. Nagrywanie nowych piosenek trzeba było odkładać i odkładać, bo nikt nie był w stanie śpiewać. Nawet sześciogodzinne starania, zarówno nasze jak i moderatorów nie dawały pozytywnych efektów, więc po prostu wracaliśmy do domu. Tam za to każdy zamykał się w swoim pokoju. Każdy myślał o tamtym dniu. Każdy myślał o Kat. Oddaliliśmy się od siebie. Szczególnie ja z BaekHo. Nie spędzamy już ze sobą tyle czasu co kiedyś. Chociaż dzieli nas kilka metrów to nie jesteśmy w stanie zapukać i nacisnąć klamkę. Brakuje mi go. Czasami mam ochotę olać to wszystko i wtargnąć do jego pokoju, rzucając mu się na szyję i przyłożyć moje usta do jego warg. Chcę to zrobić. Bardzo.! Chyba już dłużej nie wytrzymam.! Wstałem z podłogi, czyli coraz częstszego pobytu mojego tyłka i ruszyłem w stronę łazienki. Opłukałem twarz zimną wodą i ostrym krokiem ruszyłem w kierunku pokoju mojego chłopaka. Z lekkim zawahaniem, ale jednak energicznie położyłem dłoń na klamce, czego skutkiem było wbiegnięcie do sanktuarium blondyna. Siedział jak ja wcześniej skulony na podłodze. Nie mogłem znieść tego nędznego widoku. Kiedyś taki dumny i wspaniały, a teraz co? Żałośnie załamany opierał swoje czoło na kolanach przyciągniętych przez te niegdyś silne ręce. Na ten widok łzy napłynęły mi do oczu. Podniósł głowę i spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem, ja nie dałem mu się napatrzeć, gdyż moje ciało pod wpływem tych wszystkich emocji rzuciło się na niego zatapiając własne wargi w jego. Wplątałem palce w blond włosy chłopaka i zanurzyłem język w jego ustach. BaekHo odwzajemnił pocałunek i tym samym wiedziałem, że jest blisko mnie i stara się mnie wesprzeć… Kiedy nasze usta się rozeszły wtuliłem swoją twarz w jego tors i powiedziałem…
- Saranghaeyo… ( Kocham cię )
Ten, na dźwięk moich słów ujął moją twarz dłońmi, pocałował mnie w czoło i odpowiedział:
- Ja też cię kocham…
To było mi potrzebne. Zarówno mnie jak i jemu. Cieszę się, że mamy siebie nawzajem. Nareszcie mogłem oderwać się od szarej, smutnej rzeczywistości. Dziękuję ci…

                                               ~ BaekHo ~

Jak co dzień siedziałem po próbie skulony na podłodze. Nie wiem dlaczego, ale nie potrafiłem się ruszać. Ciągle myślę o Kat. Chyba wszyscy myślimy. Czemu to ją musiało to spotkać? Dopiero co przyjechała i po niecałych 2 tygodniach miała wypadek. Ja pierdolę, po cholerę.!?! Mam dość tych wszystkich ciężkich myśli. Nie mogę się ich pozbyć. Martwię się. O nią, zespół, jej rodzinę, Rena… Dawno nie rozmawialiśmy. Kiedyś spędzaliśmy każdą chwilę ze sobą, a teraz coraz bardziej się od siebie oddalamy. Dlaczego wszystko się tak komplikuje.? Moje myśli przerwał huk drzwi. Zobaczyłem w nich mojego chłopaka. Pewnie wyglądałem żałośnie tak jak on. Patrzyłem na niego z niedowierzaniem, lecz ten bez chwili namysłu i ze łzami w oczach podbiegł do mnie zatapiając się w pocałunku. Byłem szczęśliwy. Może nie do końca, ale podniosło mnie to na duchu. Kiedy oderwał swoje usta od moich szepnął mi piękne słowa: Kocham cię. Ja ucałowałem tylko jego słodkie czoło, które znajdowało się pod warstwą nieułożonej grzywki i skierowałem te same słowa do niego. Zatopiliśmy się w naszej miłości pomieszanej z wyrazami smutku, żalu… Nie umieliśmy się oprzeć, oderwać od siebie, po tak długiej rozłące. Powoli zacząłem zdejmować koszulkę naszego maknae, który robił to samo ze mną. Delikatnie oplatał moje mięśnie swoimi delikatnymi dłońmi, kierując je w stronę paska moich spodni, podczas gdy ja całowałem jego szyję. Czułem, że mogę mu bezgranicznie ufać, więc już po kilku minutach wylądowaliśmy nadzy na łóżku. Całowałem go wzdłuż linii lewego obojczyka zostawiając ślady zębów. Jego palce bezgranicznie błądziły w moich włosach, poczym skierowały się na biodra. Nagle przyciągnął mnie do siebie, znów całując mnie namiętnie i podgryzając dolną wargę. Dalej tylko zatapialiśmy się we własnych ciałach pełnych gorącego uczucia…

                                               ~ Aron ~

Nie wytrzymałem w domu. Siedzę w nim z chłopakami od kilku dni bez przerwy. Poszedłem na spacer aby oczyścić myśli z tych wszystkich złych wydarzeń. Nie zwracałem uwagi na to czy ktoś mnie rozpozna, czy nie. Po prostu szedłem przed siebie zatapiając swój wzrok w ziemię. Słyszałem kilka fleszy, pisków, widziałem cienie palców, które wskazywały moją osobę, lecz totalnie miałem to w dupie. Choćby nie wiem jaki tabun za mną szedł, nie odwróciłem się ani razu, nie powiedziałem ani słowa, nie zdobyłem się na uśmiech. Szedłem dalej przed siebie omijając ludzi, lecz pewna dziewczyna jak widać miała gdzieś moje nostalgiczne zachowanie i chamsko zagrodziła mi drogę. Już miałem się na nią wydrzeć. Podniosłem wzrok i zobaczyłem rudą dziewczynę, której łzy spływały jedna za drugą.
- Oppa, trzymaj się. Nie wiem co się stało, ale proszę cię… zacznij znowu śpiewać jak dawniej.
Po tych słowach, minęła mnie po czym pobiegła szlochając jeszcze bardziej. Nie mogłem wyrzucić jej słów z głowy. Wiedziałem, że zawiedliśmy fanów, lecz nie sądziłem, że dojdzie do takiej sytuacji. Dlaczego śpiączka Kat była dla mnie i reszty zespołu tak ważna. Postanowiłem jako tako się ogarnąć i zrobić jutro rano wielkie zebranie, ponieważ nie chcę już widzieć łez ani jednej fanki. Mieliśmy je uszczęśliwiać, być przykładnymi biasami, a teraz tylko zamartwiamy je naszym zachowaniem. Tak już nie może być…

                                                  ~ Sumire ~

Dowiedziałam się o wypadku Kat jakieś 2 tygodnie po jego zdarzeniu, kiedy jej ciocia przyszła do szkoły opowiadając całą tą sytuację. Nie mogłam uwierzyć, więc przez resztę zajęć siedziałam się w toalecie i płakałam. Po zakończonych zajęciach czym prędzej udałam się do szpitala miejscowym autobusem. Nie obchodziło mnie, że mój tusz znajduje się na całej twarzy i to, że ludzie patrzyli na mnie jak na małe dziecko, które się zgubiło połączone z wariatką z psychiatryka. Siedziałam skulona na siedzeniu czekając na właściwy przystanek. Łzy ciągle spływały mi po policzkach. Kiedy znalazłam się przed szpitalem, do którego wbiegłam jak opętana zaczęłam szukać jakiejkolwiek pielęgniarki, lekarza, ratownika, kogokolwiek. Nie mogłam bezczynnie stać na recepcji, do której kolejka ciągnęła się w nieskończoność. Zaczęłam biegać od drzwi do drzwi aż upadłam przez pacjenta z kroplówką, który bezczelnie przeszkodził mi w poszukiwaniach. Był wielki jak słup. Chciałam go wyminąć prychając wściekle, lecz ta szczwna bestyja chwyciła moją rękę pytając czy wszystko gra. Ja wściekła wydarłam się na niego.
- Możesz mi nie przeszkadzać.! Chyba, że wiesz gdzie leży Kat Winier, w co wątpię.!! Miała wypadek i muszę ją zobaczyć.!! – moje emocje były nieustępliwe. Zobaczyłam tylko jak chłopak spuszcza głowę w dół. Spodziewałam się najgorszego…
- Kat… miała wypadek razem ze mną, tyle, że ona jest w gorszym stanie. Miała operację głowy i na razie jest w śpiączce…
Kolana ugięły się pode mną, a z oczu zaczęły kapać świeższe łzy. Płakałam jak pięciolatka, której odebrano lizaka. Nieznajomy stał nade mną po czym pomógł wstać i zaprowadził do rannej dziewczyny. Kiedy weszłam do sali 23, przerażona widokiem dziewczyny podbiegłam do niej natychmiastowo. Była cała blada, na włosach pojawiały się odrosty. Jej twarz skrywała smutek, a z ciała uciekło kilka kilogramów. Była przypięta do kilkunastu drucików, rurek i innych maszyn, które mierzyły jej tętno, ciśnienie i inne pierdoły. Zdjęłam buty i wlazłam do jej łóżka kładąc rękę na brzuchu poszkodowanej. Znowu zaczęłam płakać. Dlaczego właśnie ona? Tylko ona mnie rozumiała, śmiała się razem ze mną, a nie ze mnie. Była moją przyjaciółką. Dalej jest.! Wierzę, że wyzdrowieje, ale muszę poczekać. Będę się za nią modlić.
 Kiedy zaczęłam swój monolog w głowie na temat stanu Kat, po chwili zorientowałam się, że nieznajomy Wieża, bo tak go przezwałam usiadł na krześle i klepał mnie po ramieniu mówiąc, że wszystko będzie dobrze, i że lekarze są dobrej myśli. Jeszcze takie inne stałe gadki wydobywały się z jego ust. Były denne i przereklamowane, ale jednak potrzebne. Cieszyłam się, że ktoś ją wspiera. Wspiera też mnie. Po chwili zasnęłam.

                                                    ~ T.O.P ~

Szedłem właśnie do automatu po coś do picia, Kidy wpadła na mnie jakaś licealistka. Upadła. Była cała zapłakana. Chciała odejść, ale nie wiedzieć czemu mój skryty szósty zmysł zatrzymał ją ruchem ręki wydobywając nędzne Gwenchana? ( W porządku?). Nie wiem czemu, ale dziwnym trafem odczułem potrzebę, aby ją chronić. Wyglądała jak mała dziewczynka w peruce. Nie była przykładną koreańską pięknością z akcentami europejskiej urody, ale miała coś w sobie i to na pewno nie były fioletowe włosy. Kiedy zaczęła krzyczeć wymawiając tym samym imię Kat, zdębiałem i posmutniałem… znowu… Opowiedziałem jej o stanie dziewczyny i zaprowadziłem do sali, w której leżała. Zszokowana jej widokiem podbiegła do łóżka, na którym leżała i położyła się obok niej, tym samym wypuszczając z oczu kolejne krople łez. Ja tylko starałem się ją pocieszać.
- Wszystko będzie dobrze… Na pewno się obudzi…
- Wiem. – przytaknęła po chwili, co nieco mnie zdziwiło. – Ona musi przeżyć. Jja… będę się za nią modlić. Kat nie może tak po prostu umrzeć. – nastała chwila ciszy, a moja ręka, która wcześniej klepała licealistkę po ramieniu zatrzymała się w połowie drogi. Po dłuższej chwili, zapłakana dziewczyna znów coś powiedziała. – Gomawo (dziękuję). Mam na imię Sumire…
Po tych słowach tajemnicza dziewczyna o fioletowych włosach odpłynęła w krainę snu, marząc. O czym? Tego nie wiem… Może o mnie, Kat, lub beztrosko chce o tym zapomnieć i w jej wyobraźni pojawiają się kolorowe jednorożce? Heh… jest ciekawą osobą. Zupełnie jak Kat… Nic dziwnego, że są przyjaciółkami… Siedziałem z nimi dłuższą chwilę, która zmieniała się w godziny. Nie obchodziło mnie to, po prostu pilnowałem ich obu. Niespodziewanie do gabinetu weszła pielęgniarka.
- Aigoo… Panie Choi szukają pana po całym szpitalu, musimy wymienić kroplówkę i… - przerwałem jej mówiąc „cii” przytykając palec wskazujący do ust i wskazując śpiące dziewczyny. Ta zszokowana przeszła do szeptu.
- Musi się pan udać ze mną, a poza tym muszę obudzić tą dziewczynę, bo nie można spać sobie od tak z pacjentami.! - Ja tylko popatrzyłem na naszą śpiącą królewną o kolorowych włosach i uśmiechnąłem się sam do siebie.
- Pójdę z panią, ale ona tu zostanie, okey? – wydobyłem z siebie jeden z uroczych uśmiechów.
- Żadnego ale.! Ona zostaje obudzona, a ty mój chłopcze idziesz do swojej sali!
- A co jeśli tu zostanę? – zacząłem się drażnić.
- Aigoo… co ja mam z tymi gwiazdami, robią co chcą i… - nie dokończyła, ponieważ wyszła za drzwi po chwili wracając z kroplówką. Zmieniła ją po czym znów zaczęła konwersację.
- Rozumiem, że się martwisz, ale ja naprawdę muszę ją obudzić. Dochodzi powoli 21. Jej rodzice pewnie się martwią, poza tym ty też musisz odpocząć.
- Moi rodzice się mną nie przejmują. Są w pracy. Jak zawsze. – powiedziała Sumire przechodząc do siadu. Wtedy zobaczyłem w jak strasznym jest stanie. – Naprawdę nie mogę tu zostać? Będę siedzieć na fotelu i nie wejdę już na łóżko. Obiecuję, że będę grzeczna. – Brzmiała naprawdę jak pięciolatka, przez co nie było się w stanie jej odmówić.
- No dobrze, przyniosę ci koc, ale ty wracasz do siebie – powiedziała surowo wskazując moją osobę.
- Nie sądzi pani, że będzie jej tu samotnie beze mnie?
- Ach, rób ta co chce ta.! Przynoszę koc i idę na dyżurkę. Mam was już dość.!
Jak powiedziała, tak zrobiła. Ja natomiast zacząłem niepewnie rozmowę z Sumire.
- Jestem
Choi Seung Hyun, ale mów mi… T.O.P…












Wielkie MIANHE za tak długie czekanie na ten rozdział. Wiem, że krótki, ale za to dużo się dzieje. Jeszcze jedno MIANHE za to, że nie umiem pisać Yaoi. Co mnie bardzo dobija.!! Argh… łaj?! Tak więc nie spodziewajcie się czegoś więcej jeżeli chodzi o tutejszy paring Baekho z Renem ;/ Dziękuję za 1337 wyświetleń ;) Jesteście cudowni.! Piszcie o wszelkich błędach ;p

6 komentarzy:

  1. A ty myślisz,że ja umiem pisać yaoi?
    Ja w ogóle nie umiem pisać yaoi xDD
    Ale rozdział mi się podoba; d

    OdpowiedzUsuń
  2. Błagam niech ona się już obudzi!! :) W sumie to nie musisz pisać yaoi napisz że Baekho to mój mąż i po sprawie :-*
    Hwaiting~! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja na ich miejscu też bym była załamana, no ale sory ona jeszcze nie umarła jest jeszcze szansa...T_T Czekam na dalszy ciąg ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział super i czekam na next pozdrawiam weny życzę i zapraszam do podpisania petycji aby był przełom między koreą a polską i niech shinee przyjedzie do polski http://www.petycjeonline.com/shinee_come_poland
    HWAITING

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudne opowiadanko! Mega mi się podoba! Jest naprawdę ciekawe!
    Często w trakcie czytania rozmyślam se o takim tam, dotyczącym opowiadania)))
    Bohaterowie też są ciekawi) A co do MinJi, to ona jest... Dziwna? Raz jest miła, raz zdaje się być złą... Ciekawa jestem, jaka ona jest naprawdę!)))
    Ahah XD Ta pielęgniarka to mnie rozbawiła)))
    Dużo weny życzę, bo już nie mogę się do czekać następnego odcinka!
    Hwaiting! ;)

    Kim OhRa (Lee MongShin)

    OdpowiedzUsuń