No nareszcie nie? zapraszam... ;*
Otworzył jej… Aron. Spojrzał na
dziewczynę ze zdumieniem, po czym zamknął jej drzwi przed nosem.
~ Narracja Arona ~
Usłyszałem dzwonek do drzwi. Jak zwykle nikomu się nie śpieszyło, aby je
otworzyć, więc gość stał tam już dość długo. Zebrałem się z kanapy w moich
dresach i powoli kierowałem się w stronę wejścia. Myślałem, że to listonosz lub
ktoś taki. Otwieram drzwi i widzę Kat. Nie wiedziałem co mam robić. Jak jakiś
debil zamknąłem jej drzwi przed nosem. Chyba za bardzo spanikowałem. Po chwili
się otrząsnąłem i z powrotem nacisnąłem na klamkę.
~ Narracja normalna ~
- Taki żarcik - powiedział Aron ponownie
uchylając drzwi do domu.
Kat lekko się uśmiechnęła i zapytała:
- Cześć, mogę wejść? Wydaje mi się, że zostawiłam tu coś wczoraj.
- Tak, jasne wchodź.
Raper zaprowadził dziewczynę do salonu.
Ta przywitała się i zapytała czy ktoś nie znalazł jej telefonu. W pomieszczeniu
znajdowali się tylko BaekHo, który spoglądał na dziewczynę z chęcią mordu lub
innych tortur, na co ta się wzdrygnęła i MinHyun, który z zadowoleniem
przyglądał się Kat, ale unikał kontaktu wzrokowego. Widać było, że jego twarz
powoli oblewa rumieniec, przez co siedzący obok niego blondyn nie wiedział czy
ma się śmiać czy zbesztać jego zachowanie. Kat również dziwnie na niego
patrzyła.
- MinHyun jest inny. Taki… jakby… ciepły… - myślała dziewczyna. – Argh… co ja
gadam?!
- Nie znaleźliście może mojego telefonu? – zapytała
- Telefonu? – zdziwił się Aron – Ja nic nie znalazłem.
- Ren go znalazł, jest w pokoju na górze, zaprowadzę cię – odparł MinHyun,
trochę speszony, ale uśmiechnął się.
- Ok, dzięki – odparła
Wchodząc na górę, Kat chciała jakieś 1000 razy
się odezwać, lecz nie wiedziała co powiedzieć. Przypomniała sobie jak spotkała
MinHyun’a, naprawdę jej się podobał, ale ona i tak o tym nie wiedziała.
Stuk,
stuk, stuk…
- Ren, jesteś? Kat przyszła po telefon. – zapukał chłopak
Blondyn otworzył.
- O, hej czekaliśmy na ciebie, wejdź. Mam twój telefon.
Kat znalazła się w dużym pokoju Ren’a. Był cudny. Idealny porządek znajdował się
wszędzie. Nawet perfekcyjna pani domu mogłaby mu buty całować. Wydawało się, że
można tu normalnie jeść z ziemi. Ani grama kurzu.
- Łał, to twój pokój, mój raczej nigdy nie był taki czysty.
- Heh, tak, dzięki. Proszę, twoja zguba- odparł Choi i podał dziewczynie
telefon.
- Wielkie dzięki, to ja już pójdę… - powiedziała Kat już kierując się w stronę
drzwi.
- Może zostaniesz? – zapytał maknae – na jakąś herbatkę czy
coś? Będzie wesoło.
- Hmm… brzmi nieźle, ale chyba nie przypadłam niektórym do gustu…
- Chodzi o BaekHo? Nim się nie przejmuj, ja go przypilnuję. – odparł Ren – To co?
Herbata, kawa?
Zeszli na dół i wspólnie usiedli na
kanapie rozmawiając i tworząc niezłą śmiechawę, choć na początku było ciężko im
się przełamać. Nawet BaekHo się uśmiechał, lecz starał się to ukrywać. Na
darmo. Chyba się zaprzyjaźnili.
- Hej zagrajmy w prawdę lub wyzwanie.! – wykrzyknął JR
- Tak, Tak, Świetny pomysł – również krzykiem dodał Ren
- Nie… nie jestem w tym dobra… - odparła Kat
- Trudno nie masz wyjścia, BaekHo skombinuj jakąś butelkę.
- Czemu ja, co? – odparł wzburzony
- Proszę : ) – uśmiechnął się Choi i BaekHo już nie protestował.
Po chwili wszyscy usiedli na białym, futrzanym dywanie i zaczęli grę. Ren
kręcił pierwszy. Wypadło na JR.
- Prawda czy wyzwanie?
- Prawda.
- Jak myślisz, który z was jest lepszym raperem? Ty czy Aron?
- Ale żeś zadał pytanie.!.... Hmm… Ja jestem lepszy w koreańskim rapie, a Aron
w angielskim ;p
- No dobra niech ci będzie – odparł blondynek. – Teraz ty kręcisz.
Butelka zataczała koła, aż w końcu się zatrzymała. Zakrętka wskazywała na Kat.
- Prawda czy wyzwanie? – zapytał z dość
szyderczym uśmiechem JR.
- Hmm… Wyzwanie, a co mi tam. – odparła Kat.
- Okey… to może… Musisz z każdym z nas spędzić jeden dzień. Coś jak randka. Zaczynamy
od jutra. – wymyślił JR.
~
Narracja JR ~
Tak myślałem, że musi być zabawnie, więc
zaproponowałem randkę z każdym z nas. Na pewno się zdziwi. Na początku myślałem
tylko o Aronie, ale wyjdzie, że coś, więc lepiej niech wszyscy z nią pójdą, a
co.! Ciekaw jestem ich reakcji.
~ Narracja normalna~
Wszyscy zaniemówili. Po chwili jednak Ren się zaśmiał.
- Ale dobry żart JR, uśmiałem się, naprawdę.!
- To nie żart. To wyzwanie! – odparł raper z powagą. – Możemy losować kto
będzie pierwszy. Trzy-czte-ry. Kto wygra idzie pierwszy.
- Nie zgadzam się.! – krzyknął BaekHo. – Wy sobie możecie chodzić gdzie
chcecie, ale mnie w to nie mieszajcie.
- BaekHo… To jest wyzwanie, nie masz wyboru… ;P – odparł po raz kolejny raper.
- Aha… No… okey, to będzie trochę dziwne, ale przynajmniej nie będzie nudno,
tylko, że jutro zaczynam szkołę, więc dopiero koło 16, bo mam jeszcze trening i…
- Mnie pasuje – powiedział Aron. – Dobra grajmy już.
Wynik zakończył się następującą
kolejnością:
1. JR
2. Ren
3. Aron
4. BaekHo
5. MinHyun
- Okey Kat, więc przygotuj się jutro na pierwszą randkę w Korei, w dodatku z
gwiazdą k-pop’u! – zaśmiał się JR
- No, dobra – odparła nieco zmieszana. – To ja już idę. Do jutra.
- Paa – krzyknęli wszyscy chórem.
Kat wyszła.
- Hej, zapomniała torebki – odparł BaekHo – ta dziewczyna wszystko gubi.
- Argh… - powiedział Aron, wziął torebkę i wybiegł
z domu.
Chwilę później
- Kat!!!
Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła jak Aron biegnie w jej stronę z jej
torebką.
- Argh… Głupia ja, wszystko gubię.! – wysyczała pod nosem.
Aron już był przy niej. Spojrzał w jej
niebieskie oczy i nie mógł oderwać od nich wzroku. Oprzytomniał jednak po
chwili i powiedział:
- Naprawdę jesteś zapominalska.
- Taak, przepraszam – uśmiechnęła się i wzięła torebkę z rąk Arona,
jednocześnie stykając palce z chłopakiem.
- To ja już wracam… paa.. – oddalał się powoli tyłem uśmiechając się i machając do dziewczyny, a po
chwili odwrócił się i zaczął biec w stronę domu.
- Co to było? – powiedziała do siebie dziewczyna. Spojrzała na zegarek. – O cholera!
Już 21. Jest dość jasno. Kurczę ciocia jest już pewnie w domu. Muszę szybko
wracać.
Dzięki za komentarze, choć chciałabym więcej… ;p Rozdział dodaję dzisiaj, gdyż
przez cały weekend byłam na konwencie (Grojkon) Było cudownie ^.^ Ktoś może wybiera się
na Magnificon w Krk? 18-19 maj. ;p Pisać .!
Doczekaliście się. Rozdział 5 :)
Kat jak zwykle obudziła się wcześnie. Bo 9 rano
to wcześnie. Przynajmniej dla niej. Chciała jeszcze pospać, lecz niestety, jej
ciocia, a nawet ptaki za oknem ( które ćwierkały tak wesoło jakby były na haju…
) uniemożliwiały to dziewczynie. Tym sposobem zaczął się kolejny dzień w Korei.
- Kat wstawaj! Ja za chwilę wychodzę do pracy. Ty w tym czasie ogarnij dom i
zrób zakupy. Będę po 20. – powiedziała dość cierpko Min Young – Aha… i mam dla
ciebie niespodziankę. Leży na stole w kuchni. Ja już lecę, bo inaczej się
spóźnię.! – oznajmiła ciocia Kat w pośpiechu całując dziewczynę w czoło i wyruszając
do pracy.
Zaspana dziewczyna w potarganych włosach
i swojej niebieskiej piżamie z dwoma miśkami na koszulce zebrała się z łóżka i
wyruszyław stronę łazienki tak ospale, że wolniej to już można tylko tyłem.
Otworzyła drzwi, rozebrała się i wskoczyła do kabiny. Odkręciła wodę.
- O cholera.! Aaa… kuźwa, zimna! – krzyknęła zszokowana, przy czym obudziła się
w mgnieniu oka. Źle przekręciła rączkę, ale wyszło jej to na dobre.
Dokończyła poranną toaletę i wybrała się do swojego pokoju z mokrymi włosami i
w samym ręczniku, aby poszukiwać jakichś ciuchów na dzisiejszy dzień. Wybrała czarne
spodnie w białe kropki, niebieski top, długi pozłacany łańcuszek i conversy w
kolorze jeansu. Wszystko położyła na łóżku i poniosło ją z powrotem w stronę
łazienki, aby mogła wysuszyć swoje farbowane włosy. Kiedy skończyła nałożyła na
swoją porcelanową twarz krem BB, puder, a na rzęsy tusz. Wyglądała cudnie. Jej
twarz wyglądała jak gładziutka buzia dziecka z makijażem, który podkreślał
lekko jej piękną urodę.
- No Kat… ujdziesz w tłumie. – syknęła przez zęby i poszła się ubrać.
Teraz wyglądała jeszcze cudniej, ale ona i tak uważała to za takie… no… „ujdzie
w tłumie”. Jak zwykle. Zeszła schodami do kuchni licząc na bardzo pyszną
niespodziankę od cioci. To co znajdowało się na stole przekroczyło granicę.
Długo wpatrywała się w dwa świstki na swojej dłoni.
- Haha… ha… to chyba jakieś żarty…
Lecz to nie było nic zmyślonego. Najzwyczajniej w świecie trzymała w ręku dwa
bilety na koncert sławnego koreańskiego zespołu k-popowego o nazwie nie innej
jak Nu’est. Spojrzała na stół, na którym znajdowała się jeszcze jakaś kartka.
,, Suprise.! Dwa bilety na koncert
Nu’est. Nawet nie wiesz jak ciężko było je zdobyć. Ja niestety nie mogę z Tobą
iść bo tego dnia dłużej pracuję, ale myślę, że znajdziesz kogoś na moje miejsce
;) Ostatnio wspominałaś, że polubiłaś k-pop, więc stwierdziłam ,,
czemu nie?’’ i kupiłam
bilety.
Miłego dnia
ciocia”
- No cudownie.! Argh… niezręczna sytuacja. Jak nie pójdę, to cioci będzie
smutno, ale jak pójdę to zawsze są szanse, że któryś z nich mnie zobaczy i
pomyśli, że jestem jakąś napaloną fanką, która włamała im się do domu.! Ach Kat
ty niewyżyta sieroto żywcem wyjęta z dramy! Co teraz?
Tak myślała chwilę i stwierdziła, że nie będzie się zadręczać i spokojnie zje
śniadanie. To spokojnie niestety było
trochę naciągane.
Musiała oczyścić umysł, więc jak
gdyby nigdy nic wyszła z domu.
~ W tym samym
czasie, dom Nu’est~
- O, hej hyung, jest już śniadanie…. co tam masz? – zapytał JR wchodząc do
pokoju Rena.
- A wiesz… to chyba komórka tej dziewczyny… - odparł blondynek podając
przedmiot liderowi. – Próbowałem się czegoś dowiedzieć, ale niestety ma
założone hasło.
- Argh… rozumiem… To chyba oznacza, że dzisiaj znowu się u nas zjawi.
- Prawdopodobnie tak…
- Już widzę minę BaekHo – parsknął JR
- Postaram się go o tym delikatnie uświadomić. – odparł Ren z lekkim
uśmieszkiem. – Ale Aron to chyba będzie wniebowzięty, nie sądzisz?
- Na pewno, ale nie mówmy mu nic bo będzie godzinami siedział w łazience i
garderobie.
- Mam lepszy pomysł… Może powiemy mu, aby zaniósł jej telefon.
- Niezła myśl, ale niestety nie wiemy gdzie ona mieszka.
- Fakt. No trudno zobaczymy co się wydarzy…
- Ok, chodźmy już bo chłopaki czekają na nas ze śniadaniem.
- Spoczko, zgłodniałem ;)
Wyszli z pokoju kierując się w stronę jadalni.
Kat szła seulskimi ulicami w poszukiwaniu jakiegoś sklepu. Miała zrobić zakupy.
-Hmm… co my tu mamy… mleko, 1kg ryżu, coś do picia… Ał.! Co do..?
Jakiś chłopak z maską na pół twarzy
wpadł na nią. Oboje upadli, lecz winowajca jak gdyby nigdy nic wstał i pobiegł
dalej.
- Hej, a jakieś przepraszam czy coś?! – krzyknęła za nim Kat, wciąż mając
bezpośredni kontakt z ziemią. Już chciała się podnosić, kiedy tabun piszczących
dziewczyn przebiegł jej przed oczami.
- Chyba gonią tego w masce- pomyślała – Ale to go nie usprawiedliwia.!
Po chwili poczuła jak coś spływa po jej
ręce w kierunku dłoni. Krew. Jej źródłem był łokieć. Zemdliło ją. Kręciło jej
się w głowie. Traciła kontakt z otoczeniem, lecz nagle usłyszała…
- Hej, nic ci nie jest? – zapytała dość specyficzna dziewczyna. W końcu nie
każdy ma fiołkowe włosy. – Uuu… nieprzyjemna rana. Chodź zaprowadzę cię do
apteki.- uśmiechnęła się, pomogła wstać Kat i razem ruszyły po wodę utlenioną i
plaster.
- Jestem Kat – wydusiła w końcu ranna. – A ty?
- Sumire – odpowiedziała z uśmiechem dziewczyna. – Nie jesteś stąd co nie?
- Niee, jestem z Polski. Wiesz.. dziękuję ci. Gdyby nie ty to teraz pewnie
leżałabym na tej ziemi z utratą przytomności. Nie za dobrze znoszę widok krwi.
- Ależ nie ma sprawy. Ja też nie jestem stąd. Pochodzę z Japonii, ale moi
rodzice dostali tu pracę i tak wyszło.
Dotarły do apteki.
- Poproszę wodę utlenioną i plaster z pieskami : ) – powiedziała Sumire do
sprzedawczyni z uśmiechem nalepionym na twarzy. – Ten taki niebieski. On jest
przesłodki.
Kobieta nabiła produkty na kasę fiskalną, a japonka wręczyła jej pieniądze i po
chwili wyszły z apteki do pobliskiej kawiarni. Musiały iść do toalety, aby
odkazić ranę.
- Nie musisz iść ze mną, już sobie poradzę – oznajmiła Kat.
- Nie ma takiej opcji. Ja cię nigdzie nie puszczę. Jak miałabyś poczucie udania
się na drugą stronę, to co wtedy zrobisz. Zobaczysz krew i po tobie. Jeszcze
później jakiś napalony nastolatek może to wykorzystać. Przykro mi, ale nie
spławisz mnie tak łatwo.
Kat zaśmiała się. Po raz pierwszy
odkąd jest w Korei naprawdę wydała z siebie szczery śmiech.
- Hehe, no dobrze. Dziękuję Sumire.
-Łał… jak ty ładnie wyglądasz kiedy się śmiejesz. Mogę ci zrobić zdjęcie?
- Haha, jesteś słodka. Później razem porobimy sobie zdjęcia. Co ty na to?
- Jestem za! – krzyknęła uradowana.
~ 5 minut później~
- Ała… to szczypie!- krzyknęła Kat, kiedy Sumire odkażała jej ranę.
- Wytrzymaj, wytrzymaj. Aby być zdrową trzeba pocierpieć. –odparła fioletowo
włosa.
- A nie piękna? Haha… Aaał.
- Nieważne… Zrobione. Powinnam zostać pielęgniarką.
Kat spojrzała na łokieć, gdzie widniał wielki niebieski plaster w psiaki. Znowu
uśmiech.
- Naprawdę dziękuję Sumire. To było mi potrzebne.
- Że rana na łokciu, czy plaster w pieski?
- Heh… raczej uśmiech.
- No chyba, że tak.
Kat wróciła do domu godzinę później, już z zakupami. Rozpakowała je po czym
znowu wyszła. Musiała odzyskać telefon. W końcu gdzieś musiała zapisać numer
nowej znajomej.
Piętnaście minut później stała przed bramą Nu’est. Jak zwykle była ona otwarta.
Stwierdziła „dobra wejdę i zapukam do drzwi”. Przeszła ogród i jak pomyślała
tak zrobiła. Puka… nic. Dalej puka… też nic. No więc teraz to już się dobija.
Udało się. Otworzył jej…
No właśnie, kto otworzył naszej Kat? Jak
myślicie. Dziękuję bardzo za 463 wyświetlenia bloga, 38 komentarzy i jak na
razie tylko jednego obserwatora, który na bieżąco mnie śledzi i regularnie
komentuje. Dziękuję Renuśka <3