poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 9 - Miłość jest skomplikowana…




                                                     ~ Kat ~

Pożegnałam się z JR i spojrzałam na zegarek. O cholera, była 22. Ciocia mnie zabije i to pewnie wałkiem. W pośpiechu wyciągnęłam klucze i ostrożnie przekręciłam je w zamku. Drzwi otworzyły się delikatnie z lekkim skrzypnięciem. Po chwili ujrzałam ciocię zbiegającą ze schodów.
- Gdzieś ty dziewczyno była.?! Wiesz jak się martwiłam. Ja już chciałam wybierać numer na policję, ale słyszę, że ktoś wchodzi. No więc? Czekam na tłumaczenia…
Ach totalnie straciłam rachubę czasu i zapomniałam zadzwonić do Young unni ( nie uważa się za ajummę ;p ) W dodatku bateria mi padła, dlatego nie słyszałam żadnego dźwięku, który mogłaby wydobyć moja komórka.
- Noo… bo… ja byłam u MinJi. Tak, byłam u niej i ona mnie uczyła… ale nam się znudziło i poszłyśmy na spacer się… no… odświeżyć. Bateria mi padła, zapomniałam, która godzina dochodzi. Wiesz Seul w nocy jest piękny, za oknem w ogóle nie wygląda na tak późną godzinę, nie sądzisz? – chciałam ją jakoś omotać. Niestety na marne.
- Ty mi tu nie opowiadaj o pogodzie.! Od jutra masz wracać najpóźniej o 16.!
- Ale ciociu, jutro zaczynam treningi i cały tydzień spędzam z MinJi i Sumire. Nie mogę tego odwołać.
- No dobrze, masz czas do 19.
- 20?
- Ach, dobra, ale ani minuty spóźnienia, arraso?
-Okey – co znaczył ostatni wyraz, tego nie wiem.

                                             ~ Narracja JR ~

Wróciłem do domu coś około 22:30. Kiedy otworzyłem drzwi zobaczyłem całą czwórkę, która z niecierpliwością na mnie czekała. Czemu nie skorzystać z okazji i ich nie powkręcać?
- Gdzieś ty był tak długo?! – zawołał BaekHo.
- No jak o gdzie, na randce z Kat. Świetnie się bawiliśmy.
- Czyli? Co robiliście? – zapytał dociekliwo Ren.
- No, wiesz już po 20 minutach spotkania widziałem jej bieliznę, później nosiłem ją przez całe miasto na rękach, a ta wtulała się we mnie, że ledwo oddychałem. Następnie mieliśmy iść do hotelu, ale ona powiedziała, że ciocia ją zabije jak nie wróci na noc, więc dałem jej swoją bluzę i przytuliłem na pożegnanie. No chyba tyle. – ich miny były bezcenne.
- Że co?! – krzyknęli wszyscy z jakimś 30 sekundowym opóźnieniem.
- Hę? – wydusiłem – o co wam chodzi?
- Zabiję cię – powiedział Aron ze zgrozą i mordem w oczach. Podszedł do mnie i zamachnął się próbując wymierzyć cios swoją prawą ręką. Na szczęście w porę ją zatrzymałem, wypowiadając jedno słowo.
- Żartowałem. – zdębieli. – wy naprawdę myślicie, że jestem do tego zdolny? Fajnie było zobaczyć wasze miny. – poklepałem Arona po ramieniu – A teraz wybaczcie, ale idę się położyć, jestem wykończony.
- Czekaj, to co się wydarzyło naprawdę? – zapytał MinHyun.
- Ach… byliśmy w kafejce i jedliśmy lody, nagle kelnerka wylała na jej koszulę wodę, więc dałem jej swoją bluzę, żeby nie zmarzła. Ta poszła się przebrać i wyszliśmy na miasto. Zaczęliśmy tańczyć do Face na ulicy, a po chwili wziąłem ją na barana i zacząłem biec jak najdalej od gapiów. Odprowadziłem Kat pod dom, pożegnaliśmy się i wróciłem tutaj, nabierając was. Dlatego ma moją bluzę, którą jutro przekaże Renowi, który da ją mnie. Już mogę iść spać?
- Hahahahah – wszyscy wybuchli śmiechem, a ja nie wiedziałem o co chodzi.
- Serio tańczyliście na ulicy? No może z 1000 Won bym wam rzucił – powiedział Aron – Albo nie, tylko jej bym dał.
- Coś ty idioto odwalił? Haha, nie mogę. – naśmiewał się dalej BaekHo.

- Wiecie co, ale przynajmniej przytuliłem ją na pożegnanie i nosiłem na plecach dla jej wygody, a wy pewnie nie odważycie się nawet jej dotknąć – powiedziałem obrażony z wielką satysfakcją i poszedłem do mojego pokoju. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni, hehe.

                                                ~ Aron ~

JR wrócił do domu dopiero w pół do jedenastej. Myśleliśmy już ,że coś im się stało, a ten w najlepsze się bawił z Kat. Jak opowiedział tą całą zmyśloną historyjkę to już chciałem mu przyłożyć. Dopiero jak powiedział to całe „ żartowałem ” to ogarnąłem wszystko, choć dalej chciałem mu przyłożyć za to całe kłamstewko. Aigoo, dobrze, że chociaż nic im nie jest. Mam nadzieję, że Ren tak jutro nie zaszaleje jak nasz lider. Wszystko okaże się jutro.

                                                ~ Ren ~

Stałem tylko i obserwowałem wszystko z szeroko otwartą buzią, niedowierzając. Później natomiast chyba najgłośniej śmiałem się z całej tej szopki co urządzili na ulicy. Chciałbym to widzieć. Długo się jednak nie śmialiśmy, gdyż lider zadał nam ciętą ripostę i prawdopodobnie będzie miał rację, ale ja nie dam mu tej satysfakcji. Niech się szykuje na moją jutrzejszą randkę z Kat. Zapowiadać będzie się ona ciekawie.

                                                ~ Kat ~

Pogodziłam się z ciocią, niestety moje następne randki będą ograniczone do godziny 20. Tym bardziej, że dojdą mi treningi. Argh… no trudno. Ciekawa jestem co Ren na jutro wymyśli. W końcu to jego kolej na randkę.
 Zjadłam kolację i poszłam pod prysznic. Umyłam głowę szamponem i dokładnie rozprowadziłam odżywkę na pasmach moich włosów. Odczekałam kilka minut rozkoszując się ciepłą wodą, która delikatnie muskała każdą partię mego ciała. Spłukałam odżywkę i wyszłam z kabiny. Dokładnie wytarłam się ręcznikiem, a następnie osuszyłam nim lekko włosy. Spojrzałam w lustro, przeczesując kosmyki palcami. Aha, odrosty. Nie są duże, ale powoli zaczynam je widzieć. Czas zakupić farbę. Pytanie tylko jaką? Jutro podpytam Rena. On w końcu też nie ma naturalnie jasnych blond włosów. Trochę to będzie krępujące, ale czemu nie. Skądś muszę się dowiedzieć. Rozmyślając, ubrałam się w piżamę i wyszłam z łazienki zostawiając za sobą kropelki kapiące z czubka głowy. Weszłam do pokoju i spakowałam niezbędne rzeczy na jutrzejsze zajęcia, następnie usiadłam na łóżku z moim laptopem - dochodziła 23. A tam, jutro mam na 9:30, więc się wyśpię. Stwierdziłam, że poszukam sobie w sieci kilka k-popowych zespołów i wokalistów. Natrafiłam na B1A4, B.A.P, SHINee, EXO, MBLAQ, G-Dragona i Big Bang. Obadałam wszystkich członków i zaciekawiło mnie jedno. Czemu G-Dragon jest w Big Bang i robi karierę solową?! Ale nieważne. Zainteresował mnie T.O.P. Sama nie wiem czemu. To chyba przez ten jego głęboki głos. Naprawdę wyróżnia się w tej branży. Tak z ciekawości zaczęłam szukać jakieś ciekawostki na jego temat, np. że ma starszą siostrę i lubi żuć gumę xD Serio skąd oni to wiedzą?! Ogólnie zespół mi się spodobał, choć nie gustuje zbytnio w hip-hopie. Pozostałe zespoły też były okey, ale muszę się chyba przyzwyczaić do tutejszego języka, bo nadal mam mieszane uczucia, kiedy ich słucham. Mam nadzieję, że MinJi sprawi mi zaawansowany koreański w jakieś półtora miesiąca, bo inaczej to będzie tu patologia z patagonią.! Poważnie. Jak zobaczyłam wymowę niektórych piosenek to wyszczerzyłam oczy tak, że myślałam iż wyskoczą z oczodołów. Chwilę jeszcze oglądałam zdjęcia, aż tu dzwoni Dzika.
- No hejoszki, opowiadaj jak tam?
- A no spoko, wiesz dzisiaj byłam na randce z gwiazdą k-popu, która widziała mój biustonosz i ogólnie cały tydzień mam zawalony, gdyż mam kolejne randki z naszymi flower boysami. Koreański jest beznadziejny i za Chiny się go nie nauczę.! Jutro zaczynam treningi więc się wyżyję, a tak ogólnie to poznałam kilka spoko dziewczyn, więc jak na razie pobyt tutaj ocieniam 5/10.
Dzika milczała i patrzyła się na mnie z niedowierzaniem.
- Że co?!!!, przepraszam, ale możesz wolniej. Jakie randki? Jacy flower boysi i jaki stanik? – ach ta jej opóźniona reakcja. – Widzę, że masz branie, a teraz opowiadaj.
- Zaczęło się… - i tak opowiadałam jej całą historię zaczynając spotkaniem MinHyun’a na lotnisku, kończąc na uścisku JR. Zajęło mi to sporo czasu, lecz przyjaciółka słuchała uważnie i robiła ochy i achy.
- Jejku… Widzę, że masz branie. Widzisz, mówiłam ci, że znajdziesz tu męża.!
- Dzika co ty za bajki zmyślasz? Ja mam dopiero 17 lat. Jeszcze mam czas na małżeństwo. Poza tym ja nie mam zamiaru wychodzić za mąż tutaj. Mój ślub będzie w Polsce. To mogę ci zagwarantować.
- Dobra, spokojnie, ale ja muszę zostać druhną!!
- No ba że ty, a któżby inny.
- No mam nadzieję, że nie żadna Sumare czy ManJi.!
- Dzika to są Sumire i MinJi.
- Nie ważne.! Jesteś moja i tyle.!
- Ok, ok. Wiesz muszę kończyć. U mnie jest już 1.
- Aha, no to spoko. Dobranoc.
- Papa.
Rozłączyłam się, wyłączyłam laptopa i ułożyłam się do snu. Aha no i nastawiłam budzik na 8:30.

Nazajutrz, no, znaczy rano…

Obudziłam się przed denerwującym alarmem o  8: 15. Stwierdziłam, że go wyłączę i tak też zrobiłam. Myślałam o moim śnie. Był dziwny. Śniłam, że jestem zamknięta w czterech malutkich ścianach w przytłumionym pomarańczowym świetle, które migotało kilka razy na minutę. Byłam skulona w jednym z 4 rogów tego małego pomieszczenia i trzęsłam się ze strachu. Nagle jedna z bladych ścian podzieliła się na dwie części i rozsunęła jak kurtyna. Zobaczyłam oślepiające blade światło i postać mężczyzny z maską na twarzy, który podbiegł do mnie zdyszany, a ściana znów zaczęła się powoli zsuwać. Wystraszona wstałam o chwiejnych nogach i biegłam w stronę niby kurtyny, która zdawała się oddalać z każdym moim krokiem. Upadłam i jasne światło zniknęło. O dziwo był to miękki upadek, bo ów wcześniejsza postać złapała mnie przygniatając tym samym moje ciało swoim. Kiedy się podnosił i już miałam go ujrzeć, obudziłam się. Dziwny sen. Ogólnie to mam lekką klaustrofobię, więc zdziwiłam się, kiedy moja osoba znajdowała się w tak małym pomieszczeniu. Nie mam strachu przed łazienkami, czy jaskiniami, lecz tunele, windy i pomieszczenia bez okien czy światła przerażają mnie tak bardzo, że już kilka razy zemdlałam z tego ów powodu. Analizując swój sen zorientowałam się że dochodzi 9. No extra. Pędem zebrałam się i pobiegłam do łazienki. Ubrałam się, umyłam, uczesałam, maznęłam tuszem i zleciałam po schodach do kuchni zabierając 2 jabłka i wcześniej przygotowane 2 śniadanie przez ciocię. Naprawdę ją kocham. Założyłam czarne conversy i pobiegłam do szkoły. Wbiegając do klasy zabrzmiał dzwonek. Uff, uratowana. Usiadłam w ławce witając się z Sumire i wyciągając książki z torby. Przeżyłam pięć lekcji i kierowałam się z fioletową panią do sali gimnastycznej na trening. Okazało się, że nowa znajoma również gra. Kiedy weszłyśmy do szatni w oczy rzuciła mi się rudowłosa postać. Nie była stąd. Poznałam po oczach xP Podeszłam więc do niej i przywitałam się. Myślałam, że ona odwzajemni moje „Hi” i odpowie lub chociaż się uśmiechnie, lecz ona bezczelnie zmierzyła mnie wzrokiem, parsknęła i wyszła z szatni szturchając mnie ramieniem. O co jej chodziło, nie wiem. Od razu podbiegła do mnie Sumire.

                                             ~ Jessica ~

Ta blondi myśli, że może się do mnie odzywać. Też mi coś. W dodatku przyszła na trening. Jak dobrze, że trenerka nie lubi początkujących. Pewnie to jej sposób na jakieś obowiązkowe kółko pozalekcyjne. Hah, dostanie od kapitana niezły wycisk. Ona jest najlepsza. Tak w skrócie to ja. Już nie mogę się doczekać, kiedy piłka uderzona moją dłonią wyląduje na jej twarzyczce. Kilka już przez to wylądowało u pielęgniarki z krwotokiem. Jedna została wysłana do szpitalu z powodu złamanego nosa. Mam nadzieję, że ją też to czeka.

                                              ~ Sumire ~

Mocowałam się ze swoimi sznurówkami, które miały chyba potrójny, skomplikowany węzeł harcerski, kiedy zobaczyłam rudą małpę – Jessicę i jej prze uprzejme zachowanie w stosunku do mojej żony-męża Kat. Podbiegłam do niej, prawie zabijając się o moje przeklęte buty. One chyba naprawdę są przeklęte, bo za każdym razem kiedy chcę je rozwiązać to potrzeba specjalnych środków jak nożyczki lub długie paznokcie. Wracając do tematu to ta wielka cudowna liderka szkoły ( nie wiedzieć czemu tak ją nazywają ) szturchnęła Kat ramieniem i wyszła. Domyśliłam się, że to nie było jakieś takie zagraniczne powitanie, więc podbiegłam do koleżanki.
- Nie martw się ta ruda małpa Jessica taka jest. Myśli, że jest super bo nie jest stąd i super gra w siatkówkę, a wcale nie jest super. Jest totalnie anty, anty super.
- Heh, nie za dużo słowa super?
- Nie, czemu?
- Nic, nic. Przebierzmy się i chodźmy na halę.
- Jest problem…
- Jaki? Nie wzięłaś stroju?
- Gorzej – pokazałam but – Moje trampki są pod wpływem klątwy sznurówkowej.
Kat parsknęła śmiechem, podczas gdy ja byłam śmiertelnie poważna, lecz cieszyło mnie, że zapomniała o Jessice. Pięć minut później ruszyłyśmy na halę.

                                               ~ Kat ~

Stanęłyśmy w szeregu, kiedy trenerka kazała mi się przedstawić. Była dość niska, jakieś metr sześćdziesiąt, na dodatek posiadała ciemne włosy jak oczy. Naprawdę wyróżniała się od reszty. Heh.
- Annyeonghaseyo ( Dzień dobry ) Mam na imię Kat i chodzę do drugiej liceum.
- Dobrze, dobrze – notowała coś – a na jakiej grasz pozycji?
- Różnie, raz na ataku, raz na przyjęciu.
- Aha, a grałaś już wcześniej?
- Tak, 2 lata. Uczęszczałam do klubu i razem z drużyną zdobyłyśmy kilka zwycięstw.
Przestała notować i spojrzała na mnie.
- Aha, okey. Przetestujemy cię, czy nadajesz się do drużyny. – trochę mnie przestraszyła.
- Ddobrze… to co mam robić?
- Na początku…
 I tak była technika odbijania, sposoby zagrywki, wystawa, aż doszło do przyjęcia. Stałam sama na całym boisku i miałam dogrywać piłki od innych dziewczyn serwujących po drugiej stronie siatki. Większość nie zachwycała, więc szło mi całkiem dobrze. Jedynie Jessica zagrywała floty, brazylijki, czasem z wyskoku ( różne formy zagrywki ). Z tym było trudniej, ale i tak sobie poradziłam. W Polsce miałam do czynienia z trudniejszymi rzeczami. Później doszło do ataku. Nawet mi wychodził, dobra wychodził i to bardzo. Strasznie mi tego brakowało. Wyżyłam się tak, że nikt nie umiał obronić mojego ataku, nawet królowa miała problemy, za to ja jej atak broniłam perfekcyjnie w strefę zero ( tam gdzie najczęściej znajduje się rozgrywający, kiedy wystawia ;p ) Widać było, że Jessica nie była zadowolona. I dobrze. Po chwili zawołała nas trenerka i zakończyła trening nową wiadomością.
- Kat, z radością informuję, że zostałaś przyjęta do naszej drużyny jako kapitan.
- Kk…kapitan? Ale dlaczego?
- Hmm, stwierdzam, że jesteś najlepsza ze wszystkich tu dziewczyn, a w dodatku mam przeczucie, że dobrze się sprawdzisz – zatkało mnie – Tak więc Jess, przykro mi, ale zostajesz zastępcą kapitana. – Wow, tego to się już w ogóle nie spodziewałam. Liderka była kapitanem i ja ją wygryzłam. N i e  w i e r z ę.!
  Po treningu szybko się umyłam i wyszłam na spotkanie z Renem, przy okazji rozmawiając z Sumire, która chciała ze mną iść w niedzielę na boisko do siatkówki, aby trochę poodbijać i ją podszkolić. Ona jest naprawdę słodka.

                                                   ~ Jessica ~

Ta wredna dziewucha spod latarni mnie wygryzła?! Niedorzeczność! Teraz na pewno wyleci z tej szkoły. Ja to załatwię. Kurczę wyszła już z tą fioletową lalką. Muszę je dogonić. Na szczęście ich nie zgubiłam. Gadały o jakiś błahostkach, które szczerze mało mnie interesowały. Po chwili powymieniały się uściskami i każda poszła w swoją stronę. Kat mianowicie kierowała się w stronę Rena. Co oni w niej widzą.?! W dodatku czy to na pewno Ren?

                                                  ~ Kat ~

- Hahah, człowieku co ty masz na głowie.? – zobaczyłam blond gwiazdkę z czapeczką na której znajdował się uroczy wiatraczek.
- Ciii, to mój kamuflaż, poza tym idziemy do wesołego miasteczka – krzyknął podnosząc ręce do góry. – Co jest? Nie cieszysz się?
- Niee, nie oto chodzi… po prostu jestem zmęczona po treningu… - nie chciałam mu mówić o mojej fobii, zbytnio się cieszył.
  Na miejsce dojechaliśmy po 15 minutach. Kiedy zobaczyłam te wszystkie kolejki to myślałam, że zemdleje.
- To na co najpierw masz ochotę?
- Hmm, może samochodziki?
- Ok, czemu nie.
Jeździliśmy z 10 minut śmiejąc się i uderzając w innych ludzi naszym małym czerwonym autkiem. Było zabawnie. Czułam się coraz lepiej w towarzystwie Rena.
- Dobra, teraz ja wybieram. No to może to. – wskazał palcem na kilkudziesięciometrową wieżę, gdzie w otwartych siedzeniach zjeżdżało się w dół z niewyobrażalną prędkością. Aha i jeszcze jedno – winda. Trzeba było nią pojechać, jeżeli chciałeś uczestniczyć w kolejce. Mam kulkę w gardle.
- Nie bój się, wyjedziemy razem i razem spadniemy w dół – uśmiechnął się promiennie, wziął moją rękę i pobiegliśmy ustawić się w kolejce do gigantycznej maszyny. Z nim czułam się pewniej.
  Już nasza kolej mamy wsiadać do windy. Niestety wyszło tak, że Ren musiał zostać na dole i musiałam sama wsiąść do małej przestrzeni z 3 innymi osobami. Byłam przerażona. Zaczęło mi się robić duszno. Kucnęłam w rogu, kiedy inni pasażerowie wysiedli z windy. Ja nie mogłam się ruszyć. Po co wsiadałam do tej windy? Wolałabym iść te kilka tysięcy schodów lub powiedzieć Renowi o mojej klaustrofobii. Jechałam w nieskończoność.

„jestem zamknięta w czterech malutkich ścianach w przytłumionym pomarańczowym świetle, które migotało kilka razy na minutę. Byłam skulona w jednym z 4 rogów tego małego pomieszczenia i trzęsłam się ze strachu.”

Po chwili drzwi windy otworzyły się i zaczęły dochodzić do mnie pewne dźwięki. Jakby krzyki. Tak na pewno. Krzyki dziewczyn. Do windy wleciał zdyszany chłopak i wcisnął przycisk zamykający moją drogę ucieczki. Ja próbowałam się podnieść i wyjść, lecz było za późno i wywróciłam się o własne nogi.

„Nagle jedna z bladych ścian podzieliła się na dwie części i rozsunęła jak kurtyna. Zobaczyłam oślepiające blade światło i postać mężczyzny z maską na twarzy, który podbiegł do mnie zdyszany, a ściana znów zaczęła się powoli zsuwać. Wystraszona wstałam o chwiejnych nogach i biegłam w stronę niby kurtyny, która zdawała się oddalać z każdym moim krokiem. Upadłam i jasne światło zniknęło.”

Straciłam przytomność lecz po chwili ocucił mnie chłopak, który wcześniej skazał mnie na ponowną torturę.

                  ~ Tajemniczy chłopak (nie zdradzę jeszcze kim jest) ~

Biegłem jak szalony przez to wesołe miasteczko. Co mi przyszło do głowy, żeby tu przyjść. No tak moja cudowna ekipa. „Nikt cię nie pozna” i „zobaczysz będzie fajnie” takie gadanie i jestem w kropce. Ścigają mnie tłumy fanek, a ja tylko prę do przodu nie zważając na dzieci czy dorosłych. Zobaczyłem jak do jakiejś kolejki otwiera się winda. Mała, ciasna, będę miał spokój na jakiś czas. Wbiegłem naciskając przycisk zamykający metalowe drzwi windy. O dziwo ujrzałem dziewczynę, która upada. Złapałem ją i po chwili zorientowałem się, że zemdlała. Cholera nie jest dobrze. Zadzwoniłem do chłopaków informując ich co się dzieje i gdzie jestem. Kazali mi zatrzymać windę i spróbować ją obudzić. Jak powiedzieli tak zrobiłem. Odłożyłem komórkę i zacząłem cucić nowo poznaną dziewczynę. Byleby nie była jakąś świrniętą fanką. Po chwili obudziła się. Na szczęście.

                                              ~ Kat ~

Nie kontaktowałam przez chwilę, kiedy otwierałam oczy i zobaczyłam zamaskowanego gościa. Wystraszyłam się, zaczęłam krzyczeć, lecz ten zasłonił mi usta i zdjął maskę, mówiąc, że nic mi nie zrobi. Wyglądał przerażająco. Maska, okulary, czapka. Kto tak chodzi? Co gorsza doszło do mnie, że jestem w windzie i zaczęłam ponownie panikować. On chyba to zauważył.
- Hej nic ci nie jest? – mówił po angielsku.
Nie mogłam wykrztusić słowa.
- Heeej? Co ci jest?
- Winda…
- Masz klaustrofobię?
Kiwnęłam głową, a chłopak tylko westchnął i oparł głowę o ścianę.
- No to nic na to nie poradzimy. Winda się zacięła.
- Co? Jak to się zacięła? W dodatku dlaczego nacisnąłeś ten idiotyczny guzik?! Już miałam wyjść, aż tu nagle ty wchodzisz sobie jak gdyby nigdy nic, nie bacząc na innych ludzi.! – wyrzuciłam swoje emocje i zrobiło mi się lepiej.
- Cco? A możesz mi powiedzieć co za dziewczyna wchodzi do windy wiedząc, że ma klaustrofobię?!!
- Nie twoja sprawa!! – myślałam, że zaraz go rozerwę.
- Jakbyś nie zauważyła tkwimy tu razem!
- Mam dość. Masz komórkę? – przez te kłótnie zapomniałam o moim lęku.
- A co? Chcesz mnie okraść?
- Ty debilu, chcę zadzwonić po kogoś, aby nas ściągnęli!
- Nie ma mowy. Ja się stąd nie ruszam.
- Że co proszę? – parsknęłam. Za kogo on się uważa?
- Nie wyjdę stąd dopóki tłum fanek nie odejdzie spod windy!
- Hahaha, kpisz sobie? Daj mi telefon. – zażądałam
- Zmuś mnie.
Chcąc, nie chcąc, rzuciłam się na niego szukając komórki. Kiedy dostrzegłam małą prostokątną rzecz wystającą z kieszeni bluzy, zaczęłam szperać tam rękami, co było trudne bo ten ktoś był silny. Argh… czemu ja mam zawsze tego pecha? Zaczęłam go łaskotać, przez co udało mi się dobyć komórki. W wyniku napadu, spadły mu okulary i czapka odsłaniając dokładnie twarz.
- Ty jesteś… - zaczęłam powoli wskazując palcem w chłopaka.
- Tak, jestem…








Wiem, wiem bez ładu i składu. Nie porusza mnie ten rozdział. Co najmniej połowa jest nudna jak flaki z olejem, ale musiałam go rozbudować, bo nie możecie wiedzieć wszystkiego ;*

8 komentarzy:

  1. Cudo *___* Ja chce wiedzieć co to za gość z windy!! Masz oddać nowy rozdział koniecznie! Teraz. Kocham twoje opowiadanie :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z miuta777 ^.^ Super rozdział ;D Czekam na następny ;3 Huehuehue...;D Weny.!!!! ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super; D
    czekam na kolejny^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie flaki z olejem?!
    To było świetne! Bardzo mi się podobało i nie było w cale nudne! Mam dziwne przeczucie, że tym chłopakiem będzie T.O.P :D
    Hwaiting! Życzę weny i pozdrawiam cieplutko ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowy na http://chore-psychiczne-dziecko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy dodasz nastepny odcinek?; d
    Bo ja tu wytrzymać nie mogę xDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszm, ale miałam tak zawalony tydzien.... te sprawdziany, treningi itp... Na 90 % wyjdzie dzisiaj ;) jeszcze raz przepraszam...

      Usuń
  7. Ja również chcę wiedzieć kto jest tym osobnikiem z windy!

    OdpowiedzUsuń